Po godzinie było już po wszystkim.Urodziła córeczkę. Małą włożyli do inkubatora na oddziale dla noworodków a ją przewieźli na sale pooperacyjną. Narkoza działała więc jeszcze spała.Siedział przy niej Mario.A na korytarzu czekał Moritz do którego przyszedł lekarz.
-Pan jest ojcem dziecka.?-zapytał doktor.
-Tak.-odpowiedział patrząc na lekarza
-Pana córka jest w złym stanie, jej serduszko jest bardzo słabe.-powiedział.
-Jak to.?-
-Urodziła się za wcześnie i jej organizm jeszcze się w pełni nie ukształtował.-odpowiedział i odszedł do innych pacjentów. A on usiadł i zastanawiał się jak ma to powiedzieć Ani.
Minęło kilka godzin, obudziła się jednak była jeszcze słaba.
-Gdzie moje dziecko, chce je zobaczyć.-mówiła cicho
-Spokojnie, mała jest na oddziale dla wcześniaków, jutro ją zobaczysz odpoczywaj.-powiedział Mario trzymając ją za rękę.
-Jest Marco.?-zapytała
-Marco spałaś więc pojechał coś załatwić niedługo będzie śpij.-skłamał.Trzymał ją za rękę. Była jeszcze słaba więc od razu zasnęła.Wyszedł z pokoju dzwonił do niego, ale nie odbierał.Domyślał się gdzie jest więc szybko tam pojechał.Po 15 minutach był już pod klubem. Wszedł do środka i zobaczył go zabawiającego się z jakimś dziewczynami.
-Stary co ty tutaj robisz.-spojrzał na niego wkurzony.
-Bawię się-odpowiedział śmiejąc się.
-To koniec zabawy wychodzimy.-próbował go wyprowadzić.
-Ja nigdzie nie idę.-szarpał się
-Anka jest w szpitalu a ty się tu zabawiasz..-powiedział wkurzony
-Jak to w szpitalu.?-jakby momentalnie otrzeźwiał
-Dostała skurczy i zawiozłem ja do szpitala a tam zrobili jej cesarkę i ma córeczkę.-wytłumaczył mu.-Ona cię teraz potrzebuje bardziej niż sobie to wyobrażasz.-powiedział
-Coś nie tak.?-zapytał przerażony
-Opowiem ci po drodze choć szybko musisz się ogarnąć tak cię tam nie wpuszczą.-wyprowadził go do samochodu.Pojechali do niego po drodze mówiąc mu wszystko.Dojechali wziął szybki prysznic, przebrał się i pojechali do szpitala.Siedział przy niej całą noc.Kiedy się obudziła była już w lepszej formie.
-Chce zobaczyć swoją córeczkę.-spojrzała na niego.-Zaprowadź mnie do niej.-powiedziała wstając z łóżka.
-Lekarz jeszcze nie pozwolił ci wstawać.-próbował ją zatrzymać, ale mu się nie udało
-I co z tego chce zobaczyć swoje dziecko.-wyszła z pokoju i szła w stronę oddziału z maluchami. Minęło ich kilka biegnących pielęgniarek i lekarz.Gdy doszli zobaczyli Moritza, który spojrzał na nich smutny a oni spojrzeli na lekarza który pokręcił głowa a pielęgniarki odłączały aparaturę.
-Nie to nie możliwe tylko nie moja mała, nie ona-zaczęła płakać.-Powiedzcie, że to nie prawda.-spojrzała na nich a oni nic nie powiedzieli.-upadła na kolana i płakała.- Nie moja mała.-krzyczała. podszedł do niej Marco przytulił ją i pomógł jej wstać.
-Przecież ja jej nawet nie wzięłam na ręce, moja perełka. To wszystko twoja wina.-podeszła do Moritza i uderzyła go.- Co zadowolony jesteś z siebie. Czemu tylko mi życie zawsze psujesz.-płakał -Czemu co ja ci takiego zrobiłam co.?-stał jak wryty i nic nie robił.Marco odsunął ją od niego.
-Zostaw mnie.-krzyczała-Wszyscy jesteście tacy sami. Kochacie a tylko krzywdzicie czemu.?-usiadła na krześle schowała twarz w dłoniach i rozpłakała się na dobre. Zabolały go te słowa, ale wiedział, że teraz nie myśli racjonalnie i nie wie co mówi.Podszedł do niej i chociaż nie chciała mocno ją przytulił a ona płakała.
-Czemu moja mała córeczka.-mówiła przez płacz.-Czeeeeemuuu.-krzyknęła.
******************
Biedna Ania.;/
Komentować.
boże nie spodziewałam się takiego czegoś!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać co będzie dalej